Za oknem zima już raczej odpuściła. Można więc zacząć myśleć o przygotowaniach do sezonu. A jeszcze lepiej nie myśleć – tylko po prostu wziąć do roboty. Najlepiej zacząć od przygotowania roweru, chyba że należymy do tych, którzy jeżdżą przez cały rok. Dobrze umyty, nasmarowany i wyregulowany rower to podstawa rozpoczynającego się sezonu. Zawsze też przy okazji domowego przeglądu możemy sprawdzić, czy oby czasami którejś z części nie trzeba wymienić na nową. Lepiej przekonać się o tym w pobliżu domu niż na trasie pierwszej wiosennej wycieczki.
ERROR: Content Element with uid "41075" and type "gridelements_pi1" has no rendering definition!
Nawet jeśli umyliśmy rower (a tak powinno być) jesienią, odkładając go na przerwę zimową do piwnicy, na balkon czy w inne tego typu miejsce, sezon trzeba rozpocząć od porządnego umycia. Jeżeli nasz pojazd umyliśmy z jesiennego błocka wcześniej – będzie to „czysta” formalność. Jeżeli nie – czeka nas nieco więcej pracy, bo błoto z pewnością zatchnęło w wielu miejscach i trzeba będzie trochę się pomęczyć.
Najlepsza jest tradycyjna metoda mycia – do wiaderka z ciepłą wodą dolewamy preparat do mycia rowerów i bierzemy się za szorowanie. Jeżeli rower nie był długo myty najlepiej polać go wodą ze „szlaucha” lub po prostu włożyć do wanny i polewać letnią wodą z prysznica. Po takim przygotowaniu trzeba odczekać ok. 10-15 minut, po czym możemy się brać za czyszczenie. Zalecamy specjalne preparaty, ponieważ nie wyrządzą one rowerowi żadnych szkód – klasyczne płyny do mycia naczyń zawierają sól, i trzeba je bardzo dokładnie spłukiwać bieżącą wodą (w przypadku mycia w wannie – nie ma z tym problemów), natomiast szampony samochodowe mają w sobie najczęściej preparat woskujący, generalnie nie służący zbyt dobrze rowerowym hamulcom…
Rower szczotkujemy dokładnie, sięgając w każdy zakamarek. Przydatne przy tym są specjalne szczotki do czyszczenia rowerów – dzięki swoim zakrzywionym kształtom i specjalnie ukształtowanemu włosiu łatwiej dotrzeć i wyczyścić wszelkie zakamarki. Dla ułatwienia można od razu zdjąć koła z ramy. Czyszczenie obręczy i szprych tez ułatwić nam może specjalna szczotka. Po dokładnym umyciu, suchą szmatką wycieramy ramę i obręcze, by nie pozostały zacieki.
Roweru nie należy myć wysokociśnieniowym Kärcherem – co prawda dokładnie oczyści ona cały rower, ale przy okazji woda, piasek i inny brud zostanie gwałtownie wciśnięta do uszczelnianych miejsc gdzie znajdują się łożyska - piast, sterów i suportu. A to może skończyć się nie tylko mało płynną pracą owych elementów, ale także szybszym ich zużyciem.
Trzeba koniecznie zaznaczyć, ze umycie roweru to absolutna podstawa. Z dwóch powodów – jeżeli chcemy oddać rower do przeglądu i wyregulowania do profesjonalnego serwisu – tenże albo nie przyjmie brudnego roweru, albo naliczy opłatę (całkiem słusznie) za umycie, w brudnym rowerze bowiem nikt grzebał nie będzie. Drugi powód jest taki, że dokładne umycie naszego sprzętu daje możliwość pierwszego pobieżnego przeglądu stanu roweru – nikt nam potem nie wmówi, że trzeba wymienić połowę części na nowe!
Istnieje stary rowerowy mit mówiący o tym, że podczas mycia pęka rama, dlatego z rowerem jak z kotem – byle dalej od kąpieli. Opowieści takie należy włożyć między bajki – wzięły się one stąd, że właśnie podczas dokładnego mycia najczęściej można odkryć, że z naszą ramą coś jest nie tak.
Jeżeli rower mamy już umyty, a w czasie wstępnego przeglądu nie odkryliśmy żadnych większych braków można wziąć się za czyszczenie i smarowanie napędu łańcucha i przerzutek. Oczywiście jeżeli nie czujesz się na siłach, nie masz odpowiednich narzędzi, albo miejsca – można już na tym etapie zanieść rower do serwisu, by tam porządnie go nasmarowali, wymienili klocki i wyregulowali przerzutki. Jednak zachęcamy do tego, by spróbować swoich sił w dalszych czynnościach – nie ze względu na oszczędności (bo tych wcale może nie być), ale po to by lepiej poznać swój rower. Taka wiedza może okazać się bezcenna, kiedy przydarzy nam się awaria w środku 20-kilometrowego odcinka w lesie…
Warto też przy okazji powiedzieć, że zanim zaniesiemy rower do serwisu, lepiej sprawdzić jaką ma opinię (można to zrobić w Internecie), sprawdzić jaki mają ruch i terminy. Ale nawet jeśli trafimy na początkującego serwisanta, możemy mieć pewność, że mniej zaszkodzi on rowerowi, niż my sami, jeżeli nie mamy odrobiny wiedzy i odpowiednich narzędzi.
Dokładnie czyścimy (kolejną specjalną szczotką) przednie i tylne zębatki, usuwając piach i brud z wszystkich możliwych zakamarków. Aby robić to dokładnie, należy zdjąć łańcuch. Przy okazji można ocenić, czy warto go czyścić, czy może należy już kupić nowy… Podstawowym kryterium jest sprawdzenie stopnia naciągnięcia. Można to zrobić za pomocą specjalnego urządzenia, ale jeżeli nie chcemy już rujnować swojego budżetu na kolejne „specjalne narzędzie”, można to zrobić także zwykłą suwmiarką, lub w ostateczności – nawet linijką. Mierzymy odległość pomiędzy dwoma sworzniami jednej pary ogniw – w nowym łańcuchu powinna ona wynosić dokładnie 1 cal (25,4 mm). Dla pozbycia się niewygodnego przecinka – najlepiej zmierzyć odległość pomiędzy 10 parami – jeżeli wynosi ona więcej niż 259 mm – powinniśmy się już rozglądnąć za nowym łańcuchem, no chyba że w najbliższej przyszłości chcemy wydać sporo pieniędzy na nową kasetę.
Łańcuch na wiosnę najlepiej wyczyścić starą tradycyjną metodą – wkładamy go do butelki z szeroką szyjką, po czym nalewamy benzyny ekstrakcyjnej, zakręcamy butelkę i energicznie potrząsając (niczym przy robieniu szejka, stąd nazwa tej metody - „szejkowanie”). Wystarczy to zrobić kilkanaście razy, by cały rozpuszczalnik mocno zmienił kolor – to znak, że czyszczenie przebiega prawidłowo. Można tez wyjąć łańcuch na kilka minut, poczekać aż brud opadnie na dno, po czym delikatnie zlać czysty rozpuszczalnik do nowej butelki i powtórzyć procedurę.
Można też wyczyścić łańcuch specjalną maszynką, która nie wymaga zdejmowania go z zębatek. Taka metoda jest dobra do doraźnego czyszczenia łańcucha po każdej bardziej błotnistej wyprawie rowerowej, jednak na wiosnę polecamy wyczyścić go przez „szejkowanie” – pozwoli to także na dokładniejsze wymycie pozostałych części napędu.
Teraz można poczekać aż wszystko dokładnie wyschnie i przystąpimy do smarowania. Początkującym polecamy nasmarować we własnym zakresie łańcucha i przerzutek, natomiast do smarowania łożysk zachęcamy tylko bardziej zaawansowanych rowerzystów ze smykałką do „babrania się” (podobno prawdziwego fana rowerów poznać po tym, że więcej grzebie w sprzęcie niż jeździ…). Lepiej pójść do serwisu, gdzie zrobią to za stosunkowo niewielkie pieniądze. Łańcuch należy nasmarować specjalnym smarem do tego przeznaczonym – stosowanie WD-40 czy nawet oleju jadalnego nie przyniesie nam zbyt wielu korzyści.
Jeżeli chodzi o pozostałe prace należy sprawdzić jeszcze kilka elementów naszego roweru. Do najważniejszych należy wymiana klocków hamulcowych – warto to zrobić nie czekając, aż te zetrą się do końca. Lepiej bowiem wydać kilkadziesiąt złotych na nie, niż później musieć wymieniać obręcze. Podobnie – raz w roku powinno się wymienić linki i pancerze. Nie jest to wielki koszt, a jakość pracy – nieporównywalna, nie mówiąc już o poczuciu bezpieczeństwa. Kolejnym elementem wymagającym sprawdzenia są stery, czyi łożyska kierownicy – nie może być w nich żadnych luzów. Najlepiej zrobić to zaciskając hamulce (przednie) i próbując pchać rower do przodu i do tyłu – stuki i drgania kierownicy świadczą, że trzeba je przeczyścić i wyregulować.
Sprawdzeniu i nasmarowaniu powinny podlegać także amortyzatory, suport, warto też rozkręcić i przeczyścić łożyska piast. Nasmarowania wymagają także przerzutki – można to zrobić kilkoma kroplami oleju, a kółeczka wodzika dobrze jest potraktować smarem stałym lub silikonowym. Zasadą jest, że po nasmarowaniu każdego elementu, powinniśmy go użyć – przekręcić pedałami, zmienić bieg – tak, by substancja smarująca wniknęła jak najgłębiej. Nadmiar najlepiej usunąć suchą szmatką lub ręcznikiem papierowym. Warto pamiętać, że po takim przeglądzie z roweru może jeszcze coś skapnąć po kilku godzinach – lepiej postawić go w miejscu, gdzie nie wyrządzi to specjalnych szkód.
Pozostaje jeszcze dokładne umycie i sprawdzenie stanu opon. Jeżeli wszystko jest z nimi w porządku – uzupełniamy powietrze w dętkach sprawdzając wcześniej z boku opony jakie powinno być optymalne ciśnienie. Można jechać – na początek na jazdę próbną w okolicy, a potem – tam gdzie oczy poniosą!