E-bike – zwykła moda czy rowerowa przyszłość?
Rowery z elektrycznym wspomaganiem stają się coraz popularniejsze, zwłaszcza na zachodzie Europy. Przez wielu uważane za fanaberię, sprzeczną z fundamentami jazdy na rowerze, według których dwa kółka powinny być napędzane jedynie siłami własnych mięśni, zdobywają coraz szersze grono zwolenników, nie tylko wśród rowerzystów używających swojego pojazdu jedynie w mieście. Są ciche, ekologiczne, coraz bardziej wydajne, lecz na razie jeszcze – stosunkowo drogie. Czy warto się nimi zainteresować?
Na początek krótka uwaga – temat rowerów elektrycznych jest wbrew pozorom bardzo rozległy, nie zamierzmy więc tutaj wyczerpująco przedstawiać wszystkich spotykanych rozwiązań technicznych czy rodzajów napędów, których jest bardzo duża ilość. Jest zresztą dość klasyczny objaw – rowery elektryczne są dopiero na początku swojego rozwoju, zanim więc przyjmą się rozwiązania najlepiej sprawdzające się w praktyce – minie jeszcze jakiś czas. Nie zamierzamy też nikogo namawiać do tego, by rzucił swój ulubiony do tej pory sprzęt i przesiadł się na e-bike’a.
Jednak rosnąca popularność tego typu rowerów, które w krajach zachodnich przebojem zdobywają rynek, pozwala przypuszczać, że wkrótce także i u nas pojawi się coraz większy wybór różnych modeli, w coraz niższych (miejmy nadzieję) cenach. To już nie jest tylko ciekawostka techniczna, którą „prawdziwi bikerzy” zbywają machnięciem ręki, ale trend, który może zmienić podejście wielu ludzi do kwestii poruszania się przykładowo po mieście. Ale o tym za chwilę.
Co to jest w ogóle rower elektryczny? To zwykły rower, który wyposażony jest w dodatkowy silnik elektryczny, który wspomaga jazdę. Warto tu podkreślić słowo „wspomaga” – obecnie coraz rzadziej spotyka się konstrukcje, które pozwalają na jazdę bez pedałowania. Dodatkowy elektryczny napęd, o mocy która nie powinna przekraczać 250 W ma funkcję wspomagającą – tak nieodzowne elementy roweru jak łańcuch, przerzutki i pedały nadal stanowią podstawowe elementy naszego pojazdu. Co ważne – na e-bike’u można jechać także bez wspomagania elektrycznego – mamy wtedy po prostu normalny, tylko nieco cięższy rower…
<content>19112</content>
Najważniejsze zagadnienia związane z użytkowaniem i konstrukcją roweru elektrycznego to bateria, napęd, czujnik sterujący pracą wspomagania, a także mała konsola sterowania systemem, w formie małego wyświetlacza umieszczona na kierownicy, obsługiwana analogicznie jak przerzutki.
Bateria to najczęściej akumulator litowo-jonowy, dosyć ciężki (często nawet 1,5-2 kg), z tego powodu, dla dobrego rozłożenia masy, najczęściej usytuowany jest przy ramie, tuż nad napędem. Pojemność akumulatorów jest bardzo różna, najczęściej pozwala on na przejechanie ok. 40-80 km z włączonym wspomaganiem, ale w terenie płaskim lub tylko z niewielkimi wzniesieniami. Są jednak i takie akumulatory, które pozwalają na pokonanie 60-70 km w wysokich górach (do 120 km w terenie płaskim).
Akumulatory mają to do siebie, że trzeba je ładować. W krajach zachodnich, coraz częściej zobaczyć można na ulicach miasta, ale także w popularnych miejscowościach turystycznych w górach czy nad morzem, specjalne stacje, gdzie można w terenie naładować swój rower elektryczny. W Polsce takich rozwiązań jeszcze nie spotkaliśmy, ale z pewnością jest to kwestia najbliższej przyszłości. Ładowarka do akumulatora jest dość spora i waży także sporo ponad kilogram, ale pozwala naładować go korzystając ze zwykłego gniazda w restauracji czy hotelu. Dużą zaletą jest dość szybki czas ładowania – średniej pojemności akumulator litowo-jonowy można naładować w ciągu 2-3 godzin. Zaletą jest także dość niski koszt – pełne ładowanie to kwestia ok. 4-5 PLN.
Jeśli chodzi o silnik i napęd, to generalnie są dwa rozwiązania techniczne, najczęściej stosowane – albo wspomaganie umieszczone jest w piaście (przedniej lub tylnej), albo stosuje się napęd centralny. Każde z tych rozwiązań ma swoje wady i zalety. Silnik umieszczony w piaście jest przede wszystkim tańszy, a w wersji bez przekładni również bardzo niezawodny i trwały. Silnik umieszczony w przedniej piaście powoduje lepsze rozłożenie ciężaru (bateria jest wtedy w okolicach bagażnika), natomiast umieszczenie go w tylnej piaście daje dużo lepszą manewrowość roweru.
Z kolei umieszczenie silnika centralnie, wpływa zdecydowanie na podwyższenie jego ceny, ale wydaje się rozwiązaniem dużo bardziej uniwersalnym. Po pierwsze – nisko umieszczony silnik (który przecież swoje waży) zapewnia dużą stabilność i korzystnie umieszczony środek ciężkości. Po drugie – każdy wie, że w czasie jazdy zdarzają się różne przygody, a do najczęstszych należy „złapanie gumy”. Przy silniku centralnym, naprawa koła wygląda identycznie jak w zwykłym rowerze, natomiast przy silniku umieszczonym w piaście w skrajnych przypadkach w ogóle jest niemożliwa do przeprowadzenia w terenie.
Inną zaletą napędu centralnego jest możliwość wbudowania do napędu czujnika nacisku na pedał, czyli możliwość pomiaru obciążenia. Pozwala to sterownikowi na bieżąco zmieniać tryb pracy silnika w ten sposób, by dopasowywał on moc adekwatnie do obciążenia. Dzięki temu silnik generuje więcej mocy przy większym obciążeniu, przykładowo podczas podjazdów, albo podczas startu, natomiast w czasie jazdy z górki praktycznie nie zużywa on akumulatora. Im doskonalszy system napędowy, tym bardziej płynne i szybkie jest kontrolowanie pracy silnika. W idealnym systemie napędowym w ogóle nie odczuwamy, że jedziemy na „elektryku”. Po prostu czujemy się „silniejsi”, bo musimy lżej naciskać na pedały.
Kontrola pracy wspomagania elektrycznego jest bardzo prosta i odbywa się za pomocą konsolki z wyświetlaczem, umieszczonym analogiczne jak manetki przerzutek. Najczęściej oprócz wspomnianego już czujnika nacisku, mamy do dyspozycji kilka trybów pracy silnika, różniące się mocą „wsparcia”. Oczywiście im więcej mocy sobie dodamy, tym krótszy dystans przejedziemy, dlatego najwyższego „doładowania” powinno się używać przy stromych podjazdach.
Wiele osób uważa, że e-bike to tylko pomysł na poruszanie się po mieście. Faktycznie – w takich warunkach rowery te sprawdzają się znakomicie – są ciche, szybkie i wygodne, trasy przebywane „do pracy i z powrotem” nie są zbyt długie, nie ma też problemu z doładowaniem akumulatorów. Na dodatek rower elektryczny daje szansę dojazdu nawet tym, którzy w pracy muszą wyglądać elegancko, a nie sportowo (można jechać praktycznie bez wysiłku) – jest to więc idealny środek transportu omijający korki.
Ale rowery elektryczne to także dobry pomysł dla bardziej terenowych rowerzystów. Przy zasięgu 60-80 km elektryczne wspomaganie pozwala na jazdę nawet wieloetapowymi szlakami rowerowymi, a obciążony sakwami rower prowadzi się zadziwiająco łatwo i przyjemnie. Wiele firm produkuje także rowery górskie, z pełną amortyzacją, dobrymi hamulcami i wieloma przełożeniami tradycyjnymi – na takich rowerach wjeżdża się pod górę dużo szybciej (przykładowo – autor tego tekstu pokonał 14-kilometrowy podjazd o różnicy wysokości ponad 1400 metrów w ciągu niespełna 2 godzin, podczas, gdy tradycyjnie zajęłoby to około 3,5 godziny). Nie dziwi więc fakt, że e-bike pojawiają się masowo w wypożyczalniach alpejskich kurortów…
Oczywiście mają też rowery elektryczne swoje wady. Po pierwsze – wysokie koszty. Po prostu, tak jak każda nowinka techniczna, e-bike są bardzo drogie, co najmniej dwukrotnie droższe niż podobnie wyposażony rower tradycyjny (mówimy o zawieszeniu, ramie, hamulcach itd.). Po drugie – są to rowery nadal bardzo ciężkie, co w przypadku jazdy terenowej ma duże znaczenie. Po trzecie w końcu – czasami wspomaganie zawiedzie, lub wyczerpie się bateria – wtedy jazda pod górę staje się prawdziwą mordęgą – nasze mięśnie musza bowiem wyciągnąć do góry jakieś 10 kg więcej…
Trzeba jednak na koniec podkreślić, że przed rowerami elektrycznymi raczej świetlana przyszłość. Oczywiście nie wyprą one ani nawet nie zdominują klasycznych rowerów, ale z pewnością będą coraz popularniejsze, zwłaszcza w mieście. Najważniejsze jednak, by podejść do nich bez nieuzasadnionych uprzedzeń, używając ich według przeznaczenia i własnych możliwości.
- Maja Włoszczowska (KRT) Mistrzynią Polski MTB!
- Na rowerze wzdłuż Nysy i Odry cz. 1