Skip to main content

Pamiętnik Gunn-Rity: turbulencje na starcie sezonu

Autor: Biuro Prasowe Merida Polska
Gunn-Rita Dahle Flesjaa
Gunn-Rita Dahle Flesjaa

„Do tej pory w tym roku wzięłam udział tylko w jednym wyścigu. Nieprzyjemny upadek i choroba mocno spowolniły moje przygotowania do sezonu. Mimo tego jestem w świetnym humorze. Znów czuję się niemal w 100% dobrze” – pisze w swoim kolarskim pamiętniku Gunn-Rita Dahle Flesjaa, najbardziej utytułowana kobieta w historii MTB, która w październiku przyjedzie do Polski.

Poniżej znajduje się przetłumaczona treść najnowszego wpisu zawodniczki Multivan Merida Biking Teamu z jej kolarskiego pamiętnika. Mistrzyni olimpijska dzieli się w nim swoimi przemyśleniami przed pierwszymi zawodami Pucharu Świata, które odbędą się już w weekend 18-19 maja w Albstadt w Niemczech. Pisze także m.in. o swoim synu Bjornarze i mężu Kennecie. Najbardziej utytułowana kobieta w historii kolarstwa górskiego odwiedzi w tym roku Polskę i jako ambasadorka Merida Mazovia MTB Marathonu wystartuje w finale cyklu 6 października w Płocku.

Do tej pory w tym roku wzięłam udział tylko w jednym wyścigu. Nieprzyjemny upadek i choroba mocno spowolniły moje przygotowania do sezonu. Mimo tego jestem w świetnym humorze. Znów czuję się niemal w 100% dobrze i nie mogę się doczekać efektywnego tygodnia treningów. Dni wolne od ćwiczeń od czasu do czasu są bardzo istotne, ale trzy tygodnie z niewielką liczbą treningów to zbyt wiele, jeśli chce się rywalizować na najwyższym poziomie w pierwszym wyścigu Pucharu Świata w roku.

Choroba i upadek
Wszystko zaczęło się od nieprzyjemnego upadku podczas jazdy w terenie krótko po powrocie z obozu treningowego na Gran Canarii pod koniec marca. Jechałam sama, bawiąc się na rowerze w okolicach Stavenger (Sormarka). Mamy tu niesamowite trasy, z wieloma skałami, szybkimi zjazdami, korzeniami i mnóstwem skoków i “dropów”. Z większością z nich radzę sobie bardzo dobrze.

Spektakularny upadek zaliczyłam tuż po skoku, gdy kierownica wypadła mi z rąk po lądowaniu. Przez kilka metrów zjeżdżałam ze wzgórza z brzuchem na kierownicy, zanim w końcu poleciałam do przodu. Najbardziej dostało się mojej szyi i żebrom, a z efektami upadku zmagałam się przez ostatnie cztery tygodnie.

Tydzień po tym zdarzeniu zaczęły mnie boleć zatoki, a ból promieniował na całe ciało. Musiałam więc ograniczyć treningi przed startem w wyścigu Bundesligi w Münsingen w połowie kwietnia. Nie powinnam w nim wziąć udziału, ale wiem to dopiero z perspektywy czasu. Tydzień później nie byłam w stanie ukończyć wyścigu w Heubach w Niemczech i musiałam zrezygnować zaledwie po dwóch okrążeniach. Następnie opóźniłam swój powrót do domu w nadziei na to, że szybko poczuję się lepiej i będę się mogła ścigać tydzień później w Austrii.

Wirus w moim ciele
Dzień przed wyścigiem udałam się prosto do domu, żeby poddać się wielu badaniom. Na szczęście nic poważnego mi nie dolegało, dopadł mnie tylko jakiś wirus, który potrzebuje trochę czasu, zanim wyjdzie z ciała. Miałam natłok myśli, czułam się źle i byłam bardzo słaba. Wszystko, czego chciałam, to spać cały dzień i całą noc.

<content>19112</content>

Moje siły już wróciły i fantastycznie jest nie mieć już bólu głowy. Po powrocie do domu cały tydzień minął mi bez roweru, ale udało mi się trochę pojeździć w następny weekend i to było wspaniałe. Powinnam wziąć udział w wyścigu Landsbyrittet w Randaberg (Stavanger) w sobotę 4 maja, ale nie byłam w stanie. Mogłam przetoczyć się przez wyścig, ale z numerem startowym na plecach nie jestem w stanie jechać w wyścigu wolno i na luzie!

Ładowanie baterii
W tym tygodniu miałam fantastyczny dzień wynagrodzenia, który dobrze wpłynął na moje ciało i mój umysł. Mój mały chłopiec obudził mnie wołaniem o mamę o 7, później w łóżku przed śniadaniem oglądaliśmy trochę telewizji dla dzieci. Następnie mieliśmy szybką wycieczkę do lekarza, Bjornar miał problem z okiem i potrzebował kontroli. Później była godzina masażu pleców w wykonaniu Kennetha, spotkanie z moim kinezjologiem Otto i trochę upiększania w gabinecie kosmetycznym Eliksir. Po wszystkim czekała mnie jeszcze godzina rozciągania i nastawiania z Camillą w Stavanger Sports Clinic. Wspaniały dzień zabiegów, które czasami świetnie na mnie działają.

Nie zostało zbyt wiele dni do rozpoczęcia Pucharu Świata w Albstadt w niedzielę 19 maja. Nie odzyskam straconego treningowego czasu, ale musimy „obudzić” moje ciało na nowo i trenować z dodatkową mocą, skupiając się na szybkości, a także wykonać dużo dobrych technicznych treningów bez przemęczania moich mięśni. W ten weekend na wschodzie kraju odbywa się Puchar Norwegii, ale muszę odpocząć maksymalnie przed pracą na treningach. Niestety trudno byłoby to połączyć z dodatkowymi dniami podróży.

Oprócz tego spodziewam się spokojnych dni w domu. Nie mogę się doczekać ekscytującego wieczoru hamowania i techniki kolarskiej razem z pracownikami Aarbakke [jest już po nim – red.]. Bjornar na jeden dzień pojedzie do Bjorheimsbygd, żeby odwiedzić dziadków. Nie był już od jakiegoś czasu na wsi i znów będzie mógł się fascynować jazdą traktorami i koparkami, do tego pobawi się z owieczkami na farmie w sąsiedztwie.

Już czas na sen. Mam nadzieję, że wkrótce pojawi się tu wiosna, bo nie widzieliśmy jej zbyt wiele w ostatnich tygodniach. Życzę Wam wszystkim wspaniałych dni z rowerem. Przygotowania do wielkiego wyścigu w moim regionie, Nordsjorittet, idą pełną parą, więc jeśli wybierzecie się tu na przejażdżkę, możecie spotkać wiele osób na trasie.

Kolarskie pozdrowienia od Gunn-Rity