Skip to main content

Rowerem wzdłuż plaży – ale jak?

Autor: ask
Rowerowy las (foto: ask)
Rowerowy las (foto: ask)

Całkiem niedawno na naszych łamach przedstawiliśmy jeden z najciekawszych szlaków długodystansowych w naszym kraju – Nadmorski Szlak Rowerowy, będący częścią trasy EuroVelo R-10. Co roku przemierzają go setki rowerzystów, poznając uroki naszego wybrzeża. Są ich setki – a mogłyby być tysiące. Jednak podążając wzdłuż Bałtyku trafiają na przeszkodę w postaci braku miejsc noclegowych. Dziś zajmiemy się trochę dokładniej tym problemem.

Trzeba powiedzieć, że brzmi to paradoksalnie, bowiem nasze wybrzeże jest regionem dysponującym jedną z najlepiej rozwiniętych i bardzo zróżnicowanych (czyli generalnie na każdą kieszeń – w zależności od upodobań i grubości portfela) baz noclegowych. Kiedy jednak wybierzemy się już w trasę, trzeba niestety liczyć się z tym, że rowerzysta może nie znaleźć noclegu dla siebie na bardzo długich odcinkach.

Zanim przejdziemy do szczegółów – kilka słów wstępu. Otóż wszystkie regiony nadmorskie na naszym wybrzeżu chwalą się tym, że są nastawieni na turystów rowerowych, poprawiają infrastrukturę, budują wygodne ścieżki i drogi rowerowe, w końcu włączyły się także w projekt tras EuroVelo, promujących turystykę długodystansową. Dlatego też w każdych materiałach promocyjnych, folderach i mapach, podkreślają swoją przyjazność dla rowerzystów, a także fakt, że R-10 biegnie przez ich tereny. Na papierze wygląda więc to bardzo zachęcająco.

Kiedy jednak przejdziemy od teorii do praktyki, okazuje się, że władze lokalne, a także właściciele bazy noclegowej, mają absolutnie odmienne spojrzenie na problem turystyki rower niż sami rowerzyści i ich koledzy z zachodniej Europy, gdzie kilku- kilkunasto-dniowe rajdy rowerowe są esencją korzystania z dwóch kółek. Otóż według nich najlepiej by było, gdy turysta przyjechał do jednej miejscowości na tydzień i objeżdżał dokładnie teren całej gminy, nie zapuszczając się, broń Boże, na tereny innej, konkurencyjnej przecież jednostki administracyjnej. Tylko po co w takim razie promowanie i informowanie o EuroVelo?

<content>19112</content>

A przecież po to jest ten szlak, by korzystać z niego jako przewodnika i prowadzącego wieloetapowego wyjazdu, pozwalającego poznać nasze wybrzeże. Oprócz poprawiającej się sieci szlaków i dróg rowerowych, przemierzający Nadmorski Szlak Rowerowy turysta powinien mieć możliwość zanocowania (na jedną noc oczywiście), a także naprawienia czy przechowania swojego roweru. Tak to funkcjonuje w Holandii, Austrii i Niemczech, a także w Czechach. U nas jest inaczej.

W pierwszym tygodniu wakacji przeprowadziliśmy mały eksperyment oraz wizję lokalną na naszym wybrzeżu Bałtyku. Okazuje się, że pomiędzy Świnoujściem a Helem, na kilkusetkilometrowej trasie znalazły się tylko trzy obiekty noclegowe (dwa pensjonaty i jeden ośrodek) które zgodziły się przenocować rowerzystów na jedną noc. Próbowaliśmy w ponad 50 obiektach, więc wynik bliski pięciu procentom wydaje się odpowiadać rzeczywistości. Przyczyn tego stanu rzeczy łatwo się domyśleć.

Otóż najlepszą porą na przemierzanie tego szlaku jest lato, ewentualnie koniec wiosny i początek jesieni. Całkowicie pokrywa się to z sezonem urlopowym na naszym wybrzeżu, a mimo wszelkich narzekań na ceny, zimną wodę i kapryśna pogodę, trzeba powiedzieć wprost – nasze plaże są dosłownie oblegane przez setki tysięcy urlopowiczów. Ponieważ sezon trwa tu krótko, każdy właściciel nastawiony jest na letników, którzy spędzą u niego co najmniej tydzień, a klient domagający się noclegu na jedną noc jest brzydko mówiąc spławiany. Właściciele tłumaczą się albo pełnym obłożeniem, albo tym, że im się na jedną noc rowerzysty przenocować nie opłaca. Nawet kiedy poprosiliśmy o nocleg bez pościeli (we własnych śpiworach), by zredukować koszty właściciela (ale nie cenę noclegu!), spotkaliśmy się z odmową. Widać więc wyraźnie, że nie chodzi tu tylko o koszty, ale o fakt, że każdy czeka na „lepszego klienta”.

Tu dochodzimy do pewnego stereotypu, który pokutuje w ogóle w całej naszej turystyce – że turysta aktywny, przemierzający kraj na piechotę, rowerem czy kajakiem to „biedak”, na którym nie można zarobić. Nie wiadomo ile jeszcze lat panować będzie takie przekonanie, ale wszyscy którzy tak myślą, powinni pojechać do Austrii, Niemiec czy naszych południowych sąsiadów, by zobaczyć ile pieniędzy można zarobić na rowerzystach – i to nie tylko tych „stacjonarnych” ale i długodystansowych.

No dobrze, powiedzmy więc na co może liczyć rowerzysta chcący przejechać ze Świnoujścia do Krynicy Morskiej? Na razie są tylko dwie możliwości. Albo spakuje sakwy, weźmie namiot, śpiwór karimatę i cały sprzęt ze sobą, albo zaryzykuje zdając się jedynie na się hoteli, które mają obowiązek (jest to obowiązek ustawowy, nazwa „hotel” bowiem zobowiązuje) przyjąć go na jedną noc. Ale w sezonie i tak zawsze można usłyszeć, że cały hotel jest „zajęty”… Oczywiście koszty takiego wyjazdu są wtedy nieporównywalnie wyższe.

Jeśli chodzi o wędrówkę z własnym namiotem, bazować można na dość gęstej sieci kempingów gdzie rowerzystę, nawet na jedną noc przyjmuje się bez większego problemu (ale już jeśli chciałby na tym samym kempingu skorzystać z noclegu w domku – to tylko na co najmniej 4-5 dni…). Mają one różny standard, ale w większości są dobrze wyposażone i ciekawie zlokalizowane. Pocieszeniem może być informacją, że wystarczy tylko namiot, karimaty i śpiwory – nie trzeba zabierać ze sobą przykładowo sprzętu do gotowania, wiele obiektów bowiem wyposażona jest w kuchnie turystyczne  kompletem naczyń. Wszędzie też bez problemu skorzystamy z gniazdka elektrycznego by podładować telefon czy nawigację.

Jeśli chodzi o samą sieć kempingów – to nad polskim morzem jest ich w sumie 50, jeśli chodzi o obiekty certyfikowane przez Polską Federację Campingu i Caravaningu. Najwięcej jest ich w części zachodniej oraz na Półwyspie Helskim i Mierzei Wiślanej. W środkowej części wybrzeża jest ich nieco mniej, ale i tak nigdzie odległość między nimi nie przekracza 50 km, czyli długiego, ale w zasięgu większości rowerzystów, dnia jazdy. Więcej informacji, a także listę kempingów z ich wyposażeniem można znaleźć na stronie http://www.pfcc.eu . Do tego dochodzą jeszcze pola namiotowe, które też zazwyczaj są dobrze wyposażone.

Podsumowując, można tylko stwierdzić, że przed nami jeszcze długa droga by dorównać infrastrukturą rowerową państwom zachodnim czy choćby Czechom, bliższym nam geograficznie i gospodarczo. W Polsce coraz więcej osób jeździ na rowerach turystycznie, ale turystyka rowerowa z prawdziwego zdarzenia jeszcze nie istnieje. Wydaje się natomiast, że nasze wybrzeże jest najlepszym miejscem by w końcu złamać to błędne koło – bo zamożniejszych rowerzystów jest na szlakach niewielu, no bo w końcu – czy ktoś na tę chwilę ich chce? Baza noclegowa już jest, infrastruktura w postaci ścieżek i szlaków – też. Teraz tylko trzeba to połączyć, stworzyć sieć certyfikowanych obiektów dla rowerzystów i poczekać, jak w krótkim czasie zapełnią się one rowerzystami przemierzającymi nasze całkiem ładne wybrzeże.