Siodełko rowerowe – czyli rozkosze i udręki pośladków
Spór o to która część roweru ma największy wpływ na komfort i przyjemność z jazdy, jest dosyć jałowy, chociaż od czasu do czasu, kiedy jakiś element roweru da nam w kość, odżywa z nową siłą. Wiedząc, ze rower należy traktować jako całość, nie będziemy jednak dalecy od prawdy, jeśli powiemy, ze siodełko bez wątpienia do najważniejszych części naszego ulubionego pojazdu należy. Podpowiadamy więc, na co zwrócić uwagę przy doborze odpowiedniego dla nas siodełka.
Siodełko nie jest częścią niezbędną do jazdy na rowerze – w końcu są takie rodzaje dwukołowców, które siodełka nie posiadają, a na każdym rowerze da się też jeździć stojąc na pedałach. Ale nikt przy zdrowych zmysłach nie zakwestionuje stwierdzenia, że źle dobrane siodełko potrafi uprzykrzyć życie rowerzysty bardziej niż jakakolwiek inna okoliczność. Każdy przeżył to nie raz – kiedy po dłuższej rowerowej wyprawie bardziej niż nogi boli nas… siedzenie.
Na początek trochę teorii, która pozwala zrozumieć sens pewnych rozwiązań technicznych. W pozycji siedzącej rowerzysta opiera większość ciężaru swojego ciała na dwóch kościach kulszowych. Ich symetryczne rozmieszczenie jest indywidualną sprawą każdego organizmu, stąd tak trudno wyprodukować siodło idealne. Ściskana i tarta skóra, pomiędzy kośćmi a siodełkiem, skutkuje sporym bólem na początku sezonu i przy nowym siodle. Jednak z czasem układ nerwowy i tkanki przystosowują się do ucisku występującego zawsze w tym samym miejscu i nie reagują z taką samą intensywnością. Stąd trzeba przyznać, ż stara rowerowa maksyma, mówiąca że do każdego siodła trzeba się przyzwyczaić po części jest prawdziwa.
Największy problem z siodełkiem polega na tym, że niezmiernie trudno zaprojektować jest taki kształt siedzenia, żeby z jednej strony odpowiadał sporemu zróżnicowaniu budowy anatomicznej rowerzystów, a z drugiej – dobrze spełniał swoje zadanie, dają solidny punkt oparcia i względne poczucie komfortu w czasie jazdy w różnym terenie. Stąd, podobnie jak i w całej problematyce rowerowej, także i w tym temacie pojawia się kwestia wielu rodzajów siodełek o różnym przeznaczeniu.
Najważniejszym parametrem siodełka rowerowego, wbrew pozorom nie jest jego miękkość (czy też twardość), ale zazwyczaj szerokość. Siodełko musi być na tyle szerokie, by spoczywały na nim obie kości kulszowe. Najczęściej ich rozstaw jest nieco większy u kobiet niż u mężczyzn, ale zdarzają się wyjątki, dlatego nie sugerujmy się tym czy siodełko jest „damskie” czy „męskie”, ale przy mierzeniu roweru w sklepie, sprawdźmy przede wszystkim czy jest odpowiednio szerokie dając opacie naszym kościom kulszowym.
<content>19112</content>
W rowerach miejskich najczęściej pedałujemy w jednej pozycji, a przy tym dystanse i czas jazdy jest względnie krótki. Dlatego do tego rodzaju jazdy najlepiej zastosować siodło nieco szersze i krótsze, dające możliwość rozłożenia nacisku ciała na większej powierzchni. Jeżeli dystanse i czas jazdy są coraz dłuższe – zbyt szerokie siodło może spowodować otarcia i odparzenia skóry, dlatego w rowerach trekkingowych siodełko powinno być już nieco węższe i dłuższe. Natomiast w klasycznych rowerach górskich, gdzie do większych dystansów dochodzi jeszcze dodatkowo duża zmienność pozycji na rowerze, związana z naprzemiennymi zjazdami i podjazdami, najlepiej zastosować siodło wąskie i długie, o dużej zmienności szerokości.
W czasie normalnej jazdy takie siodło daje dobry punkt oparcia naszemu siedzeniu, natomiast kiedy rozpoczyna się podjazd i w celu dociążenie przedniego koła nasza sylwetka pochyla się do przodu, ciężar przenosi się na wąską część siodełka. Pozwala to na swobodne pedałowanie a przy tym pozwala siedzieć i dociskać tylną oś. Przy szerokim siodełku taki zabieg szybko skończy się bolesnymi otarciami.
W drugiej kolejności zajmijmy się sprawą twardości siodełka. Instynktownie wydaje nam się, że im siodełko będzie miększe, tym wygodniej będzie nam się jeździć. To się sprawdza, ale tylko na krótkich dystansach. A więc w przypadku rowerów typowo miejskich – tu możemy się zdecydować na siodło szerokie i dość miękkie. Kiedy jednak jeździmy przez dłuższy czas, sytuacja zmienia się diametralnie. Po pierwsze – jeśli zbyt głęboko zapadamy się w siodełko, nasza skóra przylega do niego na większej powierzchni i istnieje znacznie większe ryzyko obtarcia. Po drugie – zbyt miękkie siodełko może powodować, że nasze kości „przebiją” się (zwłaszcza przy jeździe po sporych nierównościach) do plastikowego szkieletu siedzenia, a to jest dopiero bolesne uczucie!
Praktyka wykazuje, że w czasie jazdy dłuższej niż 2-3 godziny, najlepiej sprawdzają się siodła dość twarde, z niewielką ilością wypełnienia. Jeśli chcemy mieć wygodniej w takim przypadku – załóżmy spodenki ze specjalną wkładką. Dawniej siodełka były praktycznie w całości wykonane ze skóry, dziś stosuje się zarówno syntetyczne jak i naturalne pokrycia. Skóra ma tę zaletę, że ma zdecydowanie najlepsze właściwości przepuszczania powietrza i pary, a także bardzo dobrze z czasem dopasowuje się do anatomii rowerzysty. Pod tym względem dobrze sprawdzają się także pokrycia żelowe, choć trzeba tu zaznaczyć że „magiczny” żel nie zawsze załatwi wszelkich kwestii związanych z wygodą użytkowania.
W ostatnich czasach coraz większą popularność zdobywają tworzywa termoformowalne. Sprawa wygląda tu podobnie jak w przypadku butów narciarskich. Najpierw dopasowujemy kształt siodełka, które jest plastyczne, do naszej anatomii, po czym w wysokiej temperaturze „zapamiętuje się” na zawsze. Proste i genialne, ale na razie jeszcze dość drogie.
Osobną kwestią jest wybór siodełka przez panie. Tak jak wspomnieliśmy – zazwyczaj jest ono szersze niż siodełko męskie, ale trzeba to dobrać i sprawdzić indywidualnie. Natomiast istotną różnicą jest podłużny otwór w środkowej części siodełka, lub też chociaż wgłębienie wyłożone masą żelową, która zmniejsza wyraźnie siłę nacisku na wrażliwe narządy krocza.
I jeszcze jedna kwestia – nawet najlepiej dobrane siodełko musi być jeszcze dobrze ustawione. Prawidłowa wysokość usytuowania siodełka, powinna zapewniać niemalże całkowite wyprostowanie (ale bez tak zwanego „zablokowania kolana”) nogi, ewentualnie jej lekkie ugięcie, w najniższym położeniu stopy. Linia siodełka powinna przebiegać prostopadle do pionu – obniżenie nosa siodełka może co prawda poprawić nieco komfort siedzenia, ale będzie powodowało zsuwanie się do przodu – absolutnie niewskazane.
- Rowerem przez Karpaty – pięknie, spokojnie, bez wielkich trudności
- Polski rowerzysta martwi się o swoje bezpieczeństwo