Na ebike’u przez masyw Brenta
Kilka tygodni temu pisaliśmy nieco więcej o rowerach elektrycznych. Tym razem przyszedł czas na opisanie krótkiej kilkudniowej wycieczki jaką mieliśmy okazję odbyć na takim rowerze w przepięknym regionie Trentino. Wznosi się tam spektakularny masyw Brenta, a miłośnikom białego szaleństwa znane zapewne bardziej są nazwy tutejszych kurortów – Madonna di Campiglio, Pinzolo czy Paganella.
O tym, że w Dolomity jeździ się na narty, wiedzą wszyscy, którzy choć trochę znają Alpy. Można natomiast długo szukać rowerzystów, nawet całkiem wprawnych, którzy jako cel wypadu rowerowego wskazaliby słoneczne Trentino. Ciężko do końca powiedzieć, skąd tak wielka anonimowość tego regionu – może dlatego, że niewielu miłośnikom dwóch kółek przyjdzie do głowy, że w tak niesamowitej scenerii górskiej może pojeździć na rowerze ktoś inny niż tylko wyczynowiec. Trentino jednak to rowerowy raj dla każdego. W końcu nie przez przypadek region jest jednym z partnerów naszego Tour de Pologne.
Z ponad 1700 km tras rowerowych, trzy wyróżniają się długością i malowniczością – Dolomiti Lagorai Bike, Mountain&Garda Bike i Dolomiti Brenta Bike. Z nich ta ostatnia trasa – prowadząca dookoła imponującego masywu Brenta – jest bodaj najciekawsza, na stosunkowo niedługim dystansie (około 400 km tras we wszystkich wariantach – w czasie jednego okrążenia gór, przejeżdża się najczęściej ok. 170-200 km) oferuje bowiem wszystko to, co Dolomity mają do zaoferowania. Wspaniałe, dzikie góry, fascynujące krajobrazy, strome podjazdy i długie, szybkie zjazdy w dół, a do tego dobre zagospodarowanie, zarówno w postaci perfekcyjnego oznakowania szlaków, ale także jeśli chodzi o możliwości noclegowe i gastronomiczne.
<content>19112</content>
Dolomiti di Brenta to jedna z najbardziej spektakularnych grup górskich w całych Alpach. Z powodu swojego położenia nieco na uboczu od głównych masywów Dolomitów, wielu odwiedzających ten teren, nie wie nawet, że jest w Dolomitach. Wystarczy jednak rzucić kilka nazw –Val di Sole czy Madonna di Campiglio, by każdy, kto choć raz był w tym regionie przypomniał sobie poszarpany zarys wysokich szczytów, najeżonych śmiałymi turniami i niebotycznymi iglicami skalnymi.
Dookoła całego pasma wytyczono piękną okrężną trasę – Dolomity Brenta Bike. Posiada ona dwa warianty – bardziej zaawansowany „Expert circuit” liczy 171 km trasy o łącznej różnicy wzniesień przekraczającej 7700 metrów! Większość z nich to kamieniste lub szutrowe dróżki, miejscami nawet wąskie ścieżki, z których cześć pokrywa się z trasą słynnego szlaku Transalp Mountain Bike Tour. Drugi wariant „Country trial”, dużo prostszy, liczy 136 km. Nie oznacza to wcale, że jest mniej malowniczy – wręcz przeciwnie, zachowując dużo przystępniejszy charakter, prowadzi on obrzeżami gór, przez kwieciste łąki i pastwiska, z widokami na potężne ściany skalne.
Mimo że dłuższy i trudniejszy z wariantów przeznaczony jest dla bardziej zaawansowanych rowerzystów, dostępny jest także dla wszystkich, którzy prowadzą aktywne życie, jeżdżą często na rowerze, ale nie dysponują nadzwyczajną kondycją czy też umiejętnościami technicznymi. Pomocą w przejechaniu pętli dookoła grupy Brenta mogą być rowery elektryczne (ebikes), które stają się coraz popularniejsze w regionie. Praktycznie w każdej miejscowości można pożyczyć „górala” ze wspomaganiem.
Oczywiście miejscowe wypożyczalnie dysponują ebikami dostosowanymi do warunków jazdy górach – z amortyzacją i bardzo dobrymi, tarczowymi hamulcami, które zapewniają bezpieczeństwo na długich i stromych zjazdach. Pewnym problemem może wydawać się na początku czas pracy baterii, jednak przy odrobinie wprawy, starcza na cały dziej jazdy, który przecież nie składa się jedynie z podjazdów, ale także zjazdów, kiedy nie musimy wspomagać się „elektryką”… Na trasie zlokalizowano też kilka naście stacji, gdzie można doładować akumulator. Zlokalizowane są one najczęściej przy schroniskach czy górskich gospodach, gdzie można też od razu zaprzyjaźnić się z lokalnymi smakołykami.
Wyprawę można zacząć w jednym z kurortów leżących na obrzeżu pasma Brenta – w dolinie Val di Sole, w Madonna di Campiglio, Piniolo, czy też w leżących po drugiej stronie gór Molveno, Andalo czy Cles. Wszędzie tam znajdziemy wypożyczalnie i duży wybór miejsc noclegowych. Można zorganizować sobie wszystko oddzielnie, ale można też skorzystać ze specjalnych pakietów, które zawierają w cenie noclegi, wyżywienie i rzecz jasna – wypożyczenie roweru.
Na przejechanie całej trasy potrzeba kilku dni – w zależności od pogody i kondycji rowerzysty – od trzech do pięciu. Wśród miejsc, które koniecznie trzeba odwiedzić, musi znaleźć się runda wokół wspomnianego Mt. Peller, wjazd n malowniczy szczyt Mt. Spinale, wznoszący się nad Madonna di Campiglio, czy też wizytę w Vallesinella z pięknym wodospadem i leżącej po sąsiedzku dolinie Valagola, którego ozdobą jest górski staw.
My wyruszyliśmy z Cles – na początek czekał nas długi, liczący ponad 15 km podjazd, w czasie którego pokonuje się 1500 metrów różnicy wysokości (to tak, jakbyśmy wjechali z Łysej Polany na szczyt Rysów). Podjazd jest długi, ale tylko w kilku miejscach naprawdę stromy. Pokonanie go zajęło ponad 2 godziny – tutaj można się było przekonać, że wspomaganie jednak coś daje, normalnie bowiem zajmuje on około 4 godzin i kosztuje wiele energii. W końcu osiągnęliśmy schronisko pod malowniczym szczytem Mt. Peller. Kolejny etap prowadziło do Val do Sole – 10 km stromego, szutrowego zjazdu nie tylko nadszarpnęło nieco kondycję naszych ramion, ale jeden z rowerów nie wytrzymał takich warunków. Zniszczona przerzutka pozwoliła nam co prawda zjechać w dolinę, ale o dalszej drodze nie mogło być mowy – podjechaliśmy więc busem do Madonna di Campiglio, by naprawić rower i naładować akumulatory.
Dugi dzień rozpoczęliśmy od porannego wjazdu na szczyt Mt. Spinale, znany narciarzom. Kilka minut na zdjęcia otaczających nas gór i już gnamy w dół stromym zjazdem z powrotem do Madonny. Teraz dla odpoczynku kilkukilometrowy trawers asfaltem aż do doliny Vallesinella, gdzie zobaczyć można malowniczy wodospad. Stąd zaczynamy kilkukilometrowy podjazd do górskiego stawu Lago Valagola. Dalszy etap to krótki, ale tak stromy i wąski podjazd, że musimy prowadzić rowery. W końcu, po pół godzinie mordęgi stajemy na łąkach przełęczy Breng da l’Ors. Teraz czeka nas długi, fantastyczny zjazd, najpierw szutrem, a potem asfaltem aż do doliny rzeki Sarca.
Po drugiej stronie gór warto zatrzymać się w Stenico, które ma już prawie śródziemnomorski charakter, skąd ruszamy zmiennym terenem aż do Molveno. Dłuższy czas spędzić warto na brzegu krystalicznie czystego jeziora Molveno, otoczonego górami, gdzie warto schłodzić rozgrzane podjazdem mięśnie kąpiąc się w przyjemnie chłodnej wodzie. Miejscowi co prawda uważają, że jest ona za zimna, zażywają więc tu raczej kąpieli słonecznych na kilku plażach otaczających akwen, ale w porównaniu z naszym Bałtykiem woda w Lago di Molveno wydaje się, zwłaszcza w słoneczne dni, całkiem przyjemna…
Dzień kończymy dojeżdżając do Andalo u stóp Paganelli. Niespotykanie wysokie temperatury (nawet tutaj, na 1000 metrach wysokości w dzień jest 30 stopni a w nocy – 25) skłaniają nas do zakończenia naszej wycieczki właśnie tutaj. Do zamknięcia pętli zabrakło nam 30 kilometrów, ale i tak najciekawsze fragmenty Dolomiti Brenta Bike przejechaliśmy. Ebike’i sprawdziły się, szczególnie na długich podjazdach, natomiast na stromych szutrowych zjazdach ich masa wymusza jednak włożenie dużo większego wysiłku do prowadzenia roweru. Ale z pewnością było to ciekawe doświadczenie. Trudno nie zgodzić się z opinią, że za kilka lat będzie rowery elektryczne z pewnością na dobre zagoszczą nie tylko w Alpach, ale także i w naszych górach.
Więcej szczegółów na temat regionu, noclegów i gastronomi można znaleźć na stronie www.visittrentino.it
Szczegółów dotyczące samej trasy Dolomiti Brenta Bike, wypożyczenia rowerów i innych szczegółów związanych z organizacją kilkudniowej wyprawy rowerowej można natomiast szukać na www.dolomitibrentabike.it
- Nowe światło dla rowerzystów
- Puszcza Niepołomicka – mini-przewodnik rowerowy