Skip to main content

Śląskie Święto Rowerzysty – 980 osób przejechało z Parku Śląskiego na Gliwicki Rynek.

Autor: Piotr Burda
Ślaskie Święto Rowerzysty - postój w Parku Pileckiego w Zabrzu
Ślaskie Święto Rowerzysty - postój w Parku Pileckiego w Zabrzu

Piąta edycja Śląskiego Święta Rowerzysty okazała się ogromnym frekwencyjnym sukcesem, w przyjeździe udział wzięło 980 osób, ponad dwa razy więcej niż rok temu.

Przy fontannie pelikanów tłumy rowerzystów zaczęły się gromadzić długo przed startem, napisy na koszulkach wskazywały, że uczestnicy zjeżdżają się z całego Śląska i Zagłębia. Kluby i mniej formalne grupy wyróżniały się w tłumie koszulkami i niekiedy flagami. Przed godziną 10:50 na sporym placu nie było już wolnego miejsca. Kolorowo i różnorodnie, tak można w dwóch słowach napisać o uczestnikach i ich sprzęcie. Kolorowo, bo koszulki i spodenki, różnorodnie, bo uczestnicy dosiadali wszelakich rodzajów rowerów. Były kolarzówki, gravele,  rowery trekkingowe, rowery MTB, miejskie, ebiki, rowery cargo, rowery z przyczepkami, w których najmłodsi uczestnicy pokonywali trasę i trójkołowce dosiadane przez osoby niepełnosprawne. Byli młodzi, starsi i starzy rowerowi wyjadacze, były kobiety, mężczyźni i dzieci, był też ksiądz, który po zakończeniu mszy w Rudzkim kościele dołączył do grupy.

Wszystko dopisało, organizatorzy zadbali o każdy szczegół, zaczynając od opasek identyfikatorów, przez wytyczenie optymalnej dla tak licznego tłumu trasy i współpracę z policją. Przez cały czas towarzyszyły nam dwa radiowozy z komendy wojewódzkiej wspomagane w każdym mieście przez lokalną drogówkę. W połączeniu z liczną ekipą w pomarańczowych kamizelkach sprawili, że przejazd prawie tysiąca rowerzystów był bardzo bezpieczny. Oczywiście byli z nami medycy, na dwóch i czterech kołach gotowi w każdej chwili do udzielenie pomocy.

Wszystko dopisało, z wyjątkiem… nie końca  dopisała pogoda. Ulewa w Rudzie Śląskiej zmoczyła wszystkich, każde drzewo, daszek, łącznie z wejściem do kościoła były na kilkanaście minut schronem dla uciekających przed nawałnicą rowerzystów.

Jak to w czerwcu bywa, na starcie słońce, w Rudzie deszcz, w Zabrzu słońce to meta w Gliwicach musiała nas przywitać… deszczem. Deszcze nie oznacza, że ktoś był smutny, uśmiechy gościły przez cały przejazd.

Trasę rozpoczętą w Chorzowskim Parku, zakończyliśmy rundą honorową wokół gliwickiego rynku, by po wspólnych brawach rozjechać się na cztery Śląska i Zagłębia strony.

Do zobaczenia za rok.


Autor

Piotr Burda

redaktor naczelny